chciałem się pochwalić że auto udało się odratować i to całkiem nieźle, gdy autko stało i czekało na werdykt firmy ubezpieczeniowej, kilka osób telefonowało i chciało go ode mnie odkupić. Dlatego zaczołem się zastanawiać po co im wrak, gdy sam zdecydowałem się na remont jeden pracownik warsztatu(jeden z tych którzy chcieli odkupić) powiedział ze warto robić bo jest zdrowy i mimo wierzchnich uszkodzeń "pod spodem" nie jest źle. Okazało się że podłużnica lewa jest zupełnie cała - prawa była zagięta mniej więcej do wysokości butli gazowej reszta była cała

więc podłuznice zostały - były sprawdzone i nie były w ogule zjedzone. Okazało się że butla przyjeła na siebie całe udeżenie stąd troszke powichrowało podłogę. Moje wątpliwości dotyczyły też zawieszenia - jak się okazało w ogóle było nie naruszone - blacharz powycinał zagiętą blachę i jeździł nim bez problemu po swojej posesji.
Okazyjnie trafiła mi się ćwiartka tylnia od anglika i tylnia klapa za 110 zl z lampą.
i w zasadzie to jedyne częsci które zostaly wymienione. no i zderzak
Auto robili znajomi mojego ojca - dodatkowo przyspawali płaty blachy wzmacniające blachę pomalowali calość i zakonserwowali od przodu przez tyl, ranty trzwy i profile zamknięte aż po dach. Auto bezproblemowo przeszło przegląd techniczny, nie ściąga, nie skrzypi jest szczelne.
za robociznę zapłacilem 1800 zł
i 600 za elementy.
Swojego 1.3 1996 sprzedałem za 4.5
Ojciec z odszkodowania dostal za srebrnego 9tys.
Więc chyba mi się opłacało.