- napięcie instalacji
- stan instalacji (skoki napięcia, piki, przebicia, inne)
- stan dróg po których auto się porusza
- stan zawieszenia
- stan reflektorów
- kultura obsługi
Lecąc od góry: wiadomo - napięcie powinno być stałe, o określonym poziomie, pozbawione jakiś niespodzianek. Stan instalacji też nie powinien budzić zastrzeżeń. Żarówki, szczególnie rozgrzane, są dość czułe na wstrząsy. Więc jazda po dziurach, czy z niesprawnym zawieszeniem i narażanie żarówek na nadmierne wstrząsy skróci czas pracy źródła światła. Stan reflektorów też ma wpływ. Jeśli ktoś ma popękane szkło, nieszczelne klapki z tyłu (lub ich brak) i żarówka narażona jest na wilgoć, kondensację pary, brud, to też jej to nie służy. No i kultura obchodzenia się z żarówką - wymiana tłustymi łapami, łapanie za klosz... Na koniec dochodzą czynniki losowe - felerna sztuka.
Poza tym coraz jaśniejsze światło i coraz większa jego ilość w klasycznych żarówkach z czegoś wynika. Najczęściej jest to efekt cieńszego żarnika, który rozgrzewa się do wyższej temperatury. Czyli jest delikatniejszy i łatwiej się przepala. Coś za coś...
Porządne żarówki poznać po tym, że po określonym czasie pracy palą się niemal równocześnie. Wysłużyły swoje i zakończyły żywot. Tak miałem z poprzednimi philipsami. Spaliły się obie w przeciągu trzech dni. Po dwóch latach "służby". Poza tym trzeba pamiętać, ze w tej chwili przepisy nakazują używanie świateł non stop (ponoć przepis inspirowany przez producentów żarówek
